To już 3 raz w tym okresie jesienno-zimowym, kiedy robiłam krokiety. Najczęściej robię większą ilość i zamrażam. Można je odgrzać w każdej chwili i mamy gotowy obiad. Bardzo chciałam Wam pokazać krokiety w moim wydaniu, ale zazwyczaj nie było okazji ich sfotografować. Wieczorami światło nie jest najlepsze, a poza tym to dość pracochłonne zajęcie, dlatego starałam się nie odrywać od niego, by szybko się uporać. Tak więc z aparatem w pobliżu nie byłoby to możliwe.
Jednak tym razem zaparłam się i zdjęcia są!
Przygotowałam 24 tradycyjne krokiety z mięsem i pieczarkami, a do tego wielki gar barszczu czerwonego jak dla garnizonu! :)
Według przepisu mamy
SKŁADNIKI na ok. 24 krokiety:
1,20 kg wołowiny
2 marchewki
kawałek selera
kawałek pora
duża cebula
70 - 80 dkg pieczarek
3 łyżki oliwy z oliwek
1 łyżka masła
sól, pieprz
oraz:
bułka tarta do panierki
2 jaja
2 łyżki mleka
olej z pestek winogron do smażenia lub sklarowane masło (jak kto woli)
BARSZCZ CZERWONY:
rosół z gotowania mięsa
2-3 duże buraki (wyszorowane i obrane)
2 ząbki czosnku
3 łyżki octu z czerwonego wina
2 łyżki suszonego majeranku
duży liść laurowy
pół łyżeczki cukru
świeżo mielony pieprz
ewentualnie sól do smaku (ja bardzo ograniczam jej użycie)
Przygotowywanie krokietów zaczynam zawsze od rosołu, żeby mięso było miękkie, a następnie przystępuję do smażenia naleśników. Celowo nie podaję przepisu na nie, ponieważ każdy ma swój sposób. Ważne, by naleśniki nie były ani cienkie, ani zbyt grube, ponieważ będziemy mieć problem ze zwijaniem ich. Moje naleśniki przygotowuję na bazie mąki, jajek i mleka. Nigdy nie dodaję do nich wody, jak niektórzy.
Przyznam, że miałabym również problem by określić proporcje do ciasta naleśnikowego, ponieważ z reguły robię to na oko. Rozbijam 2 jajka, miksuję, dodaję mąkę i mleko na przemian, kontrolując konsystencję ciasta.
Mięso dokładnie umyć i gotować (jak rosół) wraz z warzywami, zszumować, a następnie wyłowić, ostudzić, pokroić na mniejsze kawałki i zmielić w maszynce. Rosół zostawiamy, ponieważ stanowi bazę do przygotowania barszczu.
Cebulę obrać i posiekać. Podsmażyć na oliwie z dodatkiem masła. Pieczarki wyszorować i umyć. Pokroić w mniejsze cząstki i dodać do cebuli. Dusić przez parę minut do czasu, aż woda z pieczarek wyparuje. Doprawić do smaku. Ja używam świeżo mielonej soli morskiej oraz pieprzu kolorowego. Pieczarki połączyć z mięsem, dodać jeszcze łyżkę masła dla wilgotności farszu i ostudzić.
Każdego naleśnika smarujemy farszem i zwijamy. Najlepiej ułożyć sobie naleśnika na desce, rozsmarować farsz i najpierw zwinąć brzegi po obu bokach do środka. Następnie od góry i dołu.
Układamy na talerzach.
Jajka roztrzepujemy, dodajemy mleko i maczamy zwinięte krokiety, a następnie obtaczamy na drugim talerzu w bułce tartej. Smażymy po 2-3 minuty z każdej strony i przekładamy na ręczniki papierowe, pamiętając by ciągle je zmieniać. Smażymy w niewielkiej ilości tłuszczu, więc należy uważać, by się zbytnio nie zrumieniły. W trakcie smażenia proponuję zmieniać patelnie lub umyć i ciągle zmieniać tłuszcz.
Krokiety najlepiej smakują z domowym barszczem czerwonym z prawdziwych buraków z dużą ilością majeranku.
Przy większej ilości można śmiało je zamrozić i wyjmować w razie potrzeby.
BARSZCZ CZERWONY:
Do wcześniej przygotowanego rosołu wrzucamy umyte, pokrojone na ćwiartki buraki oraz liść laurowy. Chwilę gotujemy dla uzyskania głebokiego, czerwonego koloru barszczu. Pod koniec przyprawiamy pieprzem, cukrem, przeciskamy czosnek i dodajemy ocet. Na końcu dodajemy majeranek.
Barszcz podajemy w filiżankach lub bulionówkach, stawiając obok talerzyk z krokietami.
Jest to oczywiście szybka i łatwa do przygotowania wersja barszczu, którą wykorzystuję dość często w swojej kuchni. Jednak bardzo lubię barszcz na zakwasie, który gotuje moja mama na uroczystości rodzinne i święta.
Jak zdążyliście zauważyć na zdjęciach całkowicie nie widać barszczu w filiżance (za mało znam się nadal na fotografii i nie potrafię osiągnąć pewnych efektów), dlatego celowym zabiegiem było ustawienie przezroczystej szklanki z barszczem, co uratowało chyba sprawę, a jednak nie oddało jego pięknego koloru, czym jestem zmartwiona. No cóż, ale najważniejsze do zaprezentowania Wam były krokiety.
Bon Appétit!