Orzotto z truflami miałam przyjemność jeść po raz pierwszy we Włoszech, a dokładnie w Umbrii. Tak mi posmakowało, że wręcz byłam urzeczona tym nietypowym aromatem i smakiem. Kiedy tylko nadarzyła się okazja zrobienia zakupów w pobliskim włoskim markecie zakupiłam sporą ilość orzo.
Nie posiadałam oryginalnego przepisu na to danie, dlatego postanowiłam przygotować je po swojemu tak, jak robi się risotto.
Orzotto wyszło idealnie. Zjadłam je z dokładką (sporą!), a to może tylko świadczyć o wyjątkowości tego dania. Niezwykle aromatyczne, bo z dodatkiem borowików, które zabrałam zresztą w lesie poprzedniej jesieni. Z pastą truflową, której wystarczy dodać naprawdę niewiele by sprawiła, że z prostego dania można wyczarować coś niezwykłego i prostego. Do tego białe, włoskie wino z zaprzyjaźnionej winoteki i poczułam się jak wtedy we Włoszech.
Nie posiadałam oryginalnego przepisu na to danie, dlatego postanowiłam przygotować je po swojemu tak, jak robi się risotto.
Orzotto wyszło idealnie. Zjadłam je z dokładką (sporą!), a to może tylko świadczyć o wyjątkowości tego dania. Niezwykle aromatyczne, bo z dodatkiem borowików, które zabrałam zresztą w lesie poprzedniej jesieni. Z pastą truflową, której wystarczy dodać naprawdę niewiele by sprawiła, że z prostego dania można wyczarować coś niezwykłego i prostego. Do tego białe, włoskie wino z zaprzyjaźnionej winoteki i poczułam się jak wtedy we Włoszech.
Przepis własny
SKŁADNIKI dla 2 osób:
ok. 200g orzo (cała szklanka)
kilka suszonych grzybków (najlepiej borowików lub podgrzybków)*
3 łyżki masła
2 łyżki oliwy
2-3 szalotki
2 ząbki czosnku
500-600 ml bulionu warzywnego**
100 ml białego wytrawnego wina
sól, pieprz świeżo mielony
oraz:
pasta truflowa (swoją nabyłam we Włoszech)
parmezan, Grana Padano (świeżo starty)
natka pietruszki
*grzybów dajemy niewiele, są tylko dodatkiem
**Szybki bulion do orzotto: woda, łyżka oliwy truflowej, 1 marchew, 1 pietruszka, 2 łodygi selera naciowego, kawałek pora, 2 listki laurowe, 1 gałązka lubczyku ( u mnie mrożony), pół łyżeczki rozmarynu suszonego, sól morska, pieprz czerwony, kilka niteczek szafranu
Grzyby namaczamy na całą noc lub przynajmniej na 2 godziny przed gotowaniem.
Następnie gotujemy grzyby ok. 5-7 minut i odstawiamy.
Na patelni lub w woku rozgrzewamy oliwę, dodajemy połowę masła i wrzucamy posiekane szalotki oraz czosnek. Chwilę smażymy (nie dopuszczamy do zrumienienia) i wrzucamy przepłukaną kaszę orzo. Mieszamy i czekamy, aż dokładnie pokryje ją tłuszcz. Wlewamy wino i czekamy, aż odparuje. Dolewamy po trochu bulion. Za każdym razem, kiedy kasza go wypije nalewamy nową porcję i co jakiś czas mieszamy. W połowie gotowania, kiedy kasza już prawie napęcznieje dodajemy pokrojone grzyby wraz z wodą z moczenia.
Mieszamy i dodajemy kolejną porcję bulionu.
Pod koniec dodajemy pastę truflową (2-3 łyżki), pozostałe masło, sól oraz pieprz.
Posypujemy posiekaną natką oraz parmezanem. Jemy w towarzystwie wina, którego użyliśmy do przyrządzenia dania.
Takiego dania jeszcze nie jadłam. Przyznam, że brzmi intrygująco:)
OdpowiedzUsuńZ chęcią bym skosztowała :)
OdpowiedzUsuńBrzmi bardzo interesująco :) Myślę, że przepis godny wypróbowania.Wygląda bardzo apetycznie, no i włoska kuchnia :) Kocham włoskie dania!
OdpowiedzUsuńCudowny miałaś obiad. Włoska kuchnia zachwyca prostotą!
OdpowiedzUsuńNie jadłam tego, ale po prostu wiem, że to musi być obłędnie pyszne.
OdpowiedzUsuń