piątek, 30 listopada 2012

Recenzja książki Annabel Langbein "Kuchnia w stylu wolnym"



Książka Annabel Langbein "Kuchnia w stylu wolnym" to książka nie tylko dla poszukiwaczy nowych przepisów kulinarnych, ale dla wielbicieli życia w zgodzie z naturą, dla tych, którzy uprawiają własne warzywa, albo dla tych, którzy dopiero o tym marzą.
Już od pierwszych stron miałam wrażenie, że Annabel to idealna pani domu, a nie tylko dobra kucharka i gwiazda telewizyjnego programu.
Uwagę przykuwają jej prywatne zdjęcia, na których autorka nie wstydzi się pozować w kaloszach z grabiami w ręku, a także pokazuje swoją rodzinę i znajomych. Wydaje się być osobą bardzo otwartą i pełną życia. 


Książka urzeka również krajobrazami Nowej Zelandii, śmiesznymi anegdotami oraz przydatnymi radami.
Przepisy są proste, niewymyślne, a do ich przygotowania autorka wykorzystuje dary natury, które czerpie z własnego gospodarstwa.  Ale nie tylko! Zaskoczeniem może być fakt, że pani Langbein sama nawet łowi ryby! Kilka przepisów zwróciło moją uwagę, np. Ryba pieczona w bazie do curry, Aromatyczna zupa rybna, czy Kalmary w pięciu smakach.
Osobiście bardzo przypadły mi do gustu jej przepisy. Są takie swojskie. I choć nigdy nie mieszkałam na wsi, ani nie bywałam na farmach zaraziłam się takim niespiesznym rytmem życia, gdzie czas płynie powoli.
Warto przytoczyć tutaj słowa Annabel:

"W naszym rozpędzonym świecie gotowanie to najlepszy sposób, żeby żyć tu i teraz"

W swojej kuchni zdążyłam wykorzystać przepis na mocno czekoladowy blok z żurawiną i orzechami. Wybrałam pewnie najbardziej kaloryczny ze wszystkich deserów, ale w okresie nadchodzących świąt można (a nawet trzeba) oddać się rozpuście :-) Poza tym przypomina mi stare czasy, kiedy  babcie robiły takie bloki z bakaliami i pokruszonymi waflami.
A przepis na ten deser podam Wam już wkrótce! Na razie nacieszcie oczy zdjęciami :)


Blok w moim wykonaniu; z żurawiną i orzechami macadamia


Polecam tę książkę Wam wszystkim, myślę że będzie również świetnym upominkiem dla bliskiej nam osoby, np. mamy lub przyjaciółki.
Ważne, że książka wykonana jej ze specjalnego papieru, dzięki czemu jest bardzo lekka i lekko się ją również czyta :-)


PS. Latem wykorzystam na pewno przepis na torcik z malinami oraz lody pistacjowe z malinami.




Wydawnictwo: Publicat
Ilość stron: 320
Cena: 49,90 zł

czwartek, 29 listopada 2012

Muffiny dyniowe z daktylami i orzechami włoskimi


Zdjęcia są kiepskie, bo robiłam w bardzo pochmurne popołudnie. Jednak nie darowałabym sobie, gdybym nie zamieściła przepisu na te wyjątkowe muffinki


Wiem, że niektórzy z Was zakończyli już sezon dyniowy. A u mnie trwa w najlepsze! Pyszne, rozpływające się w ustach, korzenne muffinki dyniowe musiały się w końcu u mnie pojawić. Dodałam do nich daktyle i orzechy włoskie. Dla mnie pychotka! I dla rodziny również, bo zniknęly w oka mgnieniu :)
Przepis opracowałam sama na bazie pewnego pomysłu na ciasto dyniowe, które pojawi się tutaj w następnym tygodniu.

środa, 28 listopada 2012

Bagietka oliwkowa na maślance

Proponuję Wam dziś zupełnie inny rodzaj pieczywa niż do tej pory. Zdrową, chrupiącą bagietkę (o której wspominałam tutaj) na maślance z dodatkiem oliwy z oliwek extra vergine i zielonymi oliwkami. Co najważniejsze z użyciem ciemnej mąki orkiszowej, która jak wiemy jest lepiej przyswajalna i łatwa do trawienia. 
Jeśli raz upieczecie tego typu pieczywo, to uwierzcie mi, że będziecie to często powtarzać. To idealne pieczywo do oliwy, do różnego rodzaju sałatek i serów. Zawartość oliwek powoduje, że bagietka jest jeszcze smaczniejsza. 


Przepis własny eksperymentalny (ale udany!!!)

SKŁADNIKI na 1 dużą bagietkę:
1 szklanka mąki pszennej
1 szklanka mąki orkiszowej razowej (TYP 2000)
pół łyżeczki soli
25 g świeżych drożdży
1 łyżeczka cukru do zaczynu
pół szklanki wydrylowanych zielonych oliwek, pokrojonych w plasterki
50 ml maślanki (w temp.pokojowej)
1/4 szklanki ciepłej wody
1/4 szklanki oliwy z oliwek EV


Drożdże rozkruszyć, posypać łyżeczką cukru, zalać 2-3 łyżkami ciepłej, przegotowanej wody. Zasypać łyżką mąki i odstawić do wyrośnięcia na ok. 10-15 minut, aż ruszą.
Mąkę przesiać do miski, dodać sól, oliwę z oliwek, a następnie rozczyn z drożdży. Dokładnie wyrabiać ciasto ręką, dolewać powoli maślankę i wrzucić oliwki. Wygniatać, dolewać bardzo wolno wodę z wyczuciem, aż ciasto będzie jednolite, nie będzie się kleić. Wtedy uformować z ciasta kulę, opruszyć mąką, przykryć ściereczką i odstawić do wyrośnięcia na ok. 1 godzinę.
Na stolnicy lub blacie wyrobić przez chwilę ciasto i uformować bagietkę. Ułożyć ją w specjalnej foremce do pieczenia bagietek (jeśli posiadamy) lub na blasze z piekarnika wyłożonej papierem. Naciąć bagietkę i odstawić pod przykryciem na ok. 30 minut do ponownego wyrośnięcia.
Piekarnik nagrzać do 200 stopni z termoobiegiem. Wstawić naczynie z wodą na dół piekarnika i wtedy wstawić bagietkę. Piec 10 minut w tej temperaturze, a następnie zmniejszyć do 180 stopni i piec 15-20 minut do zrumienienia skórki.
Bagietkę można przegryzać jako przekąskę, maczając ją w oliwie. Tak smakuje najlepiej! :)

Bon Appétit!





poniedziałek, 26 listopada 2012

Bułka wrocławska - linga

Metodą prób i błędów znalazłam wreszcie idealny sposób na upieczenie bułki wrocławskiej, zwanej też paryską. Piekłam ją praktycznie co 2 dni od ponad miesiąca, mieszałam mąki, dodawałam masło lub oliwę, albo oba te składniki. W rezultacie powstał przepis idealny, ale Wam również proponuję poeksperymentować. 
Dla mnie idealnym połączeniem jest mąka pszenna z jasną orkiszową (w proporcjach 400 g mąka pszenna, 200 g mąka orkiszowa jasna), ale jeśli nie macie dostępu do orkiszowej wykorzystajcie zwykłą mąkę, jaką macie w spiżarni.
Dodatek masła i oliwy powoduje, że bułka rozpływa się w ustach, a na drugi dzień nie czerstwieje. 
Jak będziecie mogli zobaczyć na poniższych zdjęciach bułki różnią się od siebie. Były pieczone w różnym czasie. Za pierwszym razem nie posmarowałam bułek niczym, za drugim użyłam do jej posmarowania samego mleka. Zdecydujcie sami. A tymczasem zapoznajcie sie z przepisem. POLECAM!


SKŁADNIKI:
400 g mąki pszennej
200 g mąki orkiszowej jasnej
200 ml ciepłego mleka
100 ml ciepłej, ostudzonej wody
25 g świeżych drożdży
łyżeczka soli (używam zmielonej soli morskiej)
łyżeczka cukru
5 łyżek oliwy z oliwek
1 łyżka miękkiego masła
1 czubata łyżka miodu

oraz:
parę łyżek mleka do posmarowania pieczywa (opcjonalnie)

Drożdże rozkruszyć i zasypać 1 łyżeczką cukru, zalać kilkoma łyżkami wody i odstawić, aż zaczną się pienić. Będzie to trwało ok. 10-15 minut.
Mąkę przesiać do miski, wymieszać z solą, miodem, dodać oliwę i masło, a następnie wyrośnięte drożdże. Wyrabiać ciasto, dolewając na przemian mleko i wodę. Ciasto musi być dobrze wyrobione i jednolite. 
Zazwyczaj wyrabiam ok. 15 minut, choć nigdy nie mierzę czasu. Wyrabianie ciasta sprawia mi przyjemność i relaksuje ;)
Kiedy jest już gotowe formujemy kulę, pruszymy mąką, przykrywamy bawełnianą lub lnianą ściereczką i odstawiamy w ciepłe miejsce na ok. 1 h.

Następnie dzielimy ciasto na 2 części, każdą ponownie wyrabiamy na stolnicy przez parę chwil i formujemy 2 wałki. Przekładamy na blachę wyłożoną papierem. Nacinamy nożem (ok. 3-4 nacięcia na 1 bułkę) i znów przykrywamy i odstawiamy do wyrośnięcia na ok. 30 minut.
Piekarnik nagrzewamy do temp. 200 stopni z termoobiegiem.

Wstawiamy bułki na 10 minut w temp. 200 stopni, a potem zmniejszamy do 180 stopni i pieczemy jeszcze 15 minut. Do piekarnika najlepiej wstawić naczynie żaroodporne z dużą ilością wody lub kostek lodu.
Można również spryskać je wodą podczas pieczenia (spryskiwaczem).
Po upieczeniu wyjąć bułki i za pomocą pędzla kuchennego posmarować je mlekiem. Wstawić ponownie do piekarnika na 2 minuty.
Wyłożyć na kratkę do ostudzenia.

Tak upieczone pieczywo smakuje najlepiej do serów i różnego rodzaju marmolad czy dżemów (najlepiej domowych). Ja do zdjęcia i do jedzenia wykorzystałam tegoroczną czarną porzeczkę z mojej spiżarni :)

Bon Appétit!





piątek, 23 listopada 2012

Piersi z kurczaka ze szpinakowym pesto, mozarellą i oliwkami w sosie pomidorowym

W jednym z poprzednich postów proponowałam Wam pesto szpinakowe, które można wykorzystać nie tylko do makaronu. Moja dzisiejsza propozycja obiadowa to piersi z kurczaka z pesto szpinakowym, z mozarellą i oliwkami, a wszystko to w sosie pomidorowym. Smaczny i szybki obiad, który polecam zwłaszcza studentom :)


Przepis własny

SKŁADNIKI dla 2 osób:
2 piersi z kurczaka
kulka mozarelli
2 łyżki pesto szpinakowego (lub bazyliowego)
puszka pomidorów pelati
duży ząbek czosnku
połowa papryczki pepperoni
kilkanaście oliwek zielonych
świeża lub suszona bazylia
parę gałązek rozmarynu
oliwa z oliwek EV
świeżo mielony pieprz
sól morska

oraz:
kuskus (do podania)

Piersi z kurczaka, które są dość grube należy rozbić tłuczkiem. Jeśli są dość zgrabnej i równej wielkości umyć, oszuszyć, natrzeć solą i pieprzem, pokroić na nie parę plasterków czosnku, polać oliwą i odstawić na kilka godzin do lodówki.
Obsmażyć na patelni grillowej przez parę minut z każdej strony, a następnie ułożyć na blasze lub w naczyniu żaroodpornym. Na każdej piersi rozsmarować pesto.


Ułozyć pokrojone plastry mozarelli, pokrojone oliwki i zioła. Posypać drobno pokrojoną papryczką pepperoni.



Pomidory z puszki wyłożyć do garnka i lekko zagotować, doprawiając pozostałym czosnkiem (najlepiej przecisnąć przez praskę). Wyłożyć sos do naczynia z kurczakiem.



Piec w temp. 200 stopni ok. 20 minut. Piersi będą wtedy soczyste i rozpływające się w ustach.
Podawać z dowolnymi dodatkami, jak ryż, kuskus czy pieczone ziemniaki.

Bon Appétit!




czwartek, 22 listopada 2012

Degustacja oliwy i jej właściwości. Część 3 wspomnień ze Spoleto..

Nie sądziłyśmy z Anią i Agą, że w Spoleto będziemy się czegoś uczyć. Grzecznie jednak zasiadłyśmy w szkolnych ławach by nabyć nowej wiedzy. Naszym nauczycielem był wspomniany już przeze mnie w tym poście Fabio, który szkolił nas jak degustować oliwę.


Przyznam, że do tej pory nie zastanawiałam się jak należy to fachowo robić.
Kiedy degustujemy wina najpierw oceniamy jego kolor, zapach, a na końcu walory smakowe. To akurat wiem, ponieważ uczęszczałam na kursy enologiczne. Nie inaczej jest z oliwą.
Dzięki poniższym etapom możecie zobaczyć krok po kroku jak przebiega degustacja. My miałyśmy do dyspozycji 6 plastikowych kubeczków, do których Fabio nalewał stopniowo różne oliwy.
Oceniałyśmy kolor i zapach, a następnie smak oliwy.



Jeśli chcecie sami przeprowadzić taką degustację proponuję kierować się tymi punktami:

1. Nalej oliwę do malej szklaneczki i rozgrzej ją, trzymając szklaneczkę w dłoniach i ewentualnie lekko nią kręcąc, aby oliwa pokryła dokładnie ścianki naczynia.
2. Powąchaj oliwę i staraj się rozpoznać jak najwięcej aromatów. Odstaw próbkę, jeśli wyczujesz zapach stęchlizny lub zjełczałego tłuszczu.
3. Weź małą ilość oliwy do ust i rozprowadź po całej jamie ustnej.
4. Wciągaj powietrze poprzez zaciśnięte usta, aby wyzwolić wszystkie smaki.
5. Następnie wypuść powietrze przez nos, aby jeszcze raz poczuć zapachy.
6. Połknij lub wypluj oliwę.

Po degustacji powinniśmy być w stanie określić aromat oliwy, jego intensywność i charakter (np. kwiatowy, świeżej trawy, owocowy) oraz jej niuanse smakowe, a zwłaszcza stopień pikantności i goryczy, uznawane za podstawowe cechy pozytywne oliwy.

Jak wiecie oliwa z oliwek to samo zdrowie, jest podstawowym elementem diety śródziemnomorskiej. Zawiera sporo przeciwutleniaczy: wit. E i polifenole o działaniu antyrodnikowym. Wplywa również na nasz metabolizm.
Im bardziej gorzka i intensywna w smaku jest oliwa, tym łatwiejsza do trawienia, a przede wszystkim taka oliwa zawiera więcej polifenolii - które przecwidziałają starzeniu się komórek.
Wśród testowanych oliw były takie, których do tej pory nie znałam. Szczególnie przypadła moim kubkom smakowym oliwa Gran Fruttato - już po zapachu wyczułam, że to bardzo dobra oliwa. Wyobraziłam sobie jak maczam w niej pyszną bagietkę.
Zaraz po powrocie ze Spoleto pokusiłam się nawet o więcej. Upiekłam bagietkę z oliwą Gran Fruttato, z zielonymi oliwkami na bazie mieszanki mąki pszennej i orkiszowej ciemnej.
Jadłam to pieczywo ze smakiem, maczając je w tej oliwie. SAMO ZDROWIE!


To przedsmak tego co zobaczycie wkrótce na blogu! :)

Kolejną przekąską, do której dodałam tę oliwę była zwyczajna surówka z kiszonej kapusty, marchewki i cebulki. Dodałam łyżkę miodu i całość skropiłam Gran Fruttato.
Ta oliwa to oczko w głowie Pana Monini i wcale mu się nie dziwię. Z takiej oliwy można (a nawet rzeba) być dumnym.

Pamiętajcie, że oliwa z oliwek jest sama w sobie przyprawą i nie bójcie się jej używać do gotowania, doprawiania, grillowania, smażenia, a nawet pieczenia. Oliwa  jest również od wieków używana do pielęgnacji ciała jako naturalny kosmetyk.  Jest po prostu pysznie uniwersalna i daje nam możliwość, aby być piękną nie tylko na zewnątrz, ale i wewnątrz!

Dziękuję Monini za kurs degustacji oliwy, za wspaniałą wycieczkę pełną wrażeń i możliwości poznania tak cudownych ludzi. To już moja ostatnia część wspomnień. Mam nadzieję, że Was nie zanudziłam :)

A na koniec pamiątkowe zdjęcie:

Poprzednie relacje ze Spoleto znajdziecie tutaj:

wtorek, 20 listopada 2012

Pesto szpinakowe 2

Jeden z moich przepisów na pesto szpinakowe już znacie. Publikowałam go przy okazji przepisu na pappardelle z pesto szpinakowym i migdałami . Tym razem przepis lekko zmodyfikowałam i zrobiłam sporą ilość pesto w słoiki, aby móc je wykorzystywać w najróżniejszy sposób, o czym wkrótce będzie na blogu. Pesto nadaje się nie tylko do makaronu, ale również idealnie smakuje z grzankami, które robię. Smaruję kromki pieczywa (na zdjęciach mojej roboty linga) i opiekam w piekarniku. Na takie grzanki możemy położyć sardynki lub fileciki anchois. To idealna i zdrowa przekąska, bo jak wiemy szpinak jest bardzo wartościowy. Zawiera dużo żelaza, kwas foliowy, witaminy. 
Przepis dodaję do działu z pastami do chleba :)



Przepis własny

SKŁADNIKI na 4 spore słoiki:
3 duże pęczki szpinaku (u mnie ogromne)
po pół szklanki pestek dyni, ziaren słonecznika, migdałów bez skórki, orzechów włoskich
1 łyżka płatków migdałowych
ok. 1 szklanki oliwy z oliwek EV (np. Monini)
6-8 ząbków czosnku
szklanka startego na drobnych oczkach parmezanu (u mnie Grana Padano)
łyżeczka świeżo mielonej soli morskiej
szczypta świeżo zmielonego pieprzu kolorowego (do smaku)
szczypta gałki muszkatołowej
łyżeczka słodkiej papryki
4 łyżki natki pietruszki
sok wyciśnięty z 1 cytryny

Szpinak przebieramy i dokładnie myjemy. Wszystkie ziarna oprócz migdałów bez skórek prażymy na suchej patelni.


W blenderze miksujemy najpierw ziarna,  a następnie dolewamy powoli oliwy, wsypujemy sól, pieprz, paprykę słodką, gałkę, dolewamy soku z cytryny i czosnku. Powstaje gładka masa. Wtedy powoli wrzucamy szpinak i partiami blendujemy. Możemy to robić w dużym naczyniu (garnku) i używać ręcznego blendera. Miksować, aż wszystkie składniki się połączą. Na końcu dodać zblendowane migdały, ale powinny być tylko lekko rozdrobnione, żeby ich smak był wyczuwalny i żeby lekko chrupały podczas jedzenia. 


Wymieszać i tak przygotowane pesto włożyć w słoiki, zalać z wierzchu oliwą i wstawić do lodówki. Tak przygotowane może być przechowywane w lodówce do miesiąca czasu. 


Bon Appétit!


Tęcza Smaków 2

poniedziałek, 19 listopada 2012

Kremowa zupa dyniowo-kokosowa



Moja przygoda z dynią jeszcze się nie zakończyła. Ale z zupami dyniowymi, które Wam tutaj prezentuję czas już skończyć. Ta będzie ostatnią. W moim domu jednak nadal od czasu do czasu będzie pachnieć dynią, imbirem, curry i mleczkiem kokosowym. Zrobiłam bowiem spore dyniowe zapasy, więc zimą będę się mogła rozkoszować kremowymi zupami i ciastami z tego warzywa. Największy okaz z jakim przyszło mi współpracować tej jesieni ważył 12 kg, może niewiele jak na dynię (koleżanka męczyła się z 30 kg), ale przerobienie tego to było prawdziwa tortura. Twarda sztuka, którą kroiłam i obierałam godzinami. 
Muszę Wam powiedzieć, że jakiej bym zupy dyniowej nie zrobiła, z różnymi składnikami i dodatkami, tak zawsze rodzina zjada wszystko. Takie zupy możemy jeść do znudzenia, a i tak nigdy się nam nie znudzą.

piątek, 16 listopada 2012

Ciasteczka z mąki orkiszowej z żurawiną i gorzką czekoladą

Rozpoczął się w moim domu sezon na zdrowe ciasteczka. W tym okresie jesienno-zimowym piekę ich naprawdę sporo. Często robię je z myślą o mojej siostrze studentce, która lubi je podjadać podczas nauki, ale nie tylko. Sama chętnie zabieram takie ciasteczka do pracy lub obdarowuję nimi znajomych. Są zdrowe, pełne błonnika, nie zawierają cukru, ponieważ stosuję miód, a co najważniejsze zawsze używam mąki orkiszowej. Ma ona również specyficzny smak, dlatego żadna inna mąką Wam go nie zastąpi. 
Ciasteczka można przechowywać w szczelnie zamkniętych pojemniczkach przez parę dni i w ogóle nie czerstwieją. Ale kto by się tym przejmował, skoro one znikają w mgnieniu oka i trzeba piec następne :-)


Przepis własny

SKŁADNIKI na ok. 40 sztuk:
1 szklanka mąki orkiszowej ciemnej (ECCO typ 2000)
1 szklanka płatków owsianych + 3 łyżki
1 duże jajko
pół kostki masła
2 płaskie łyżeczki proszku do pieczenia
250 g suszonej żurawiny lub więcej
tabliczka gorzkiej czekolady
3 łyżki miodu
1 łyżka syropu klonowego
cukier waniliowy
4 łyzki jogurtu naturalnego DANONE
3/4 szklanki mleka



Masło rozpuścić w garnuszku i ostudzić. W misce rozbełtać całe jajo, dodać miód, syrop klonowy i dokładnie wymieszać łyżką. Dodać jogurt naturalny i mleko. Nastęnie dodajemy masło i energicznie mieszamy. W drugim naczyniu wymieszać składniki suche: mąkę, płatki, proszek i cukier waniliowy. Powoli mieszać ze sobą, dodając suche do mokrego, mieszać. Masa musi być gęsta, wręcz kleista. Jeśli jest za rzadka to najlepiej dodać płatków.
Żurawinę i posiekaną czekoladę dodać do masy na samym końcu. Dokładnie wymieszać. Włożyć do lodówki na około 30 min. 

Na blasze rozłożyć papier do pieczenia, w rękach formować kulki i układać w równych odstępach.
Piekarnik nagrzać do 170stopni z termoobiegiem, piec ok.14 minut! Mają być tylko lekko zrumienione!Ostudzić na kratce.


 Bon Appétit!




środa, 14 listopada 2012

Bułeczki pszenno - orkiszowe idealne na śniadanie

Obiecywałam kolejne przepisy na domowe wypieki z ciasta drożdżowego i obietnicy dotrzymuję. Dziś prezentuję przepis, który wyniosłam z domu rodzinnego. Takie bułeczki je się bardzo często u nas przy okazji rodzinnych śniadań. Są pyszne, miękkie i rozpływają się w ustach. Ja mieszam dwa rodzaje mąki, ponieważ taki skład bardziej mi odpowiada, ale zostawiam Was z decyzją. Możecie użyć zwyczajnej pszennej mąki, a bułeczki na pewno na tym nie stracą. 
Powiem Wam szczerze, że lubię je pałaszować z samym masłem lub plastrem dobrego żółtego sera...




SKŁADNIKI na 10 bułeczek:
300 g mąki pszennej
200 g mąki orkiszowej Ecco (Typ 700)
30 g świeżych drożdży
250 ml przegotowanej, ostudzonej wody lub ciepłego mleka (niekiedy robię z mlekiem)
2 łyżki miodu
1 łyżeczka cukru
pół łyżeczki soli morskiej zmielonej
3 łyżki oliwy z oliwek EV

oraz:
1 białko + 2 łyżki mleka do posmarowania bułeczek
pestki dyni, słonecznika, sezam


Drożdże rozkruszyć w małym garnuszku lub głębszej miseczce, zasypać 1 łyżeczką cukru, a następnie zalać kilkoma łyżkami przegotowanej, ale ostudzonej wody. Odstawić na czas wyrośnięcia.


Do miski przesiać obie mąki, dodać sól i wymieszać. 
Gotowy rozczyn przelać do miski, dodać miód, oliwę i odrobinę wody. Wyrabiać jednolite ciasto. Ostrożnie podlewać wodą. Ciasto będzie lekko klejące, ale musi mieć jednolitą konsystencję.
Formujemy kulę, miskę w tym czasie możemy natrzeć oliwą. Ciasto opruszyć mąką, przykryć ściereczką i odstawić w ciepłe miejsce do wyrośnięcia. U mnie ten proces trwa zazwyczaj ok. 1 godziny, można dłużej.
Kiedy ciasto już wyrośnie, formujemy małe bułeczki.

Układamy je na wysmarowanej oliwą blasze (wyłożonej papierem) i odstawiamy na 20-30 minut do ponownego wyrośnięcia. Nagrzewamy piekarnik do 200 stopni z termoobiegiem.





Bułeczki posmarować białkiem wymieszanym z mlekiem i posypać ulubionymi ziarnami.
Piec ok. 15 minut. Jeśli zauważymy, że zbyt szybko się rumienią, należy zmniejszyć temperaturę.

Bon Appétit!